Data 22.06.2020r godz.20.30 JR POGÓRZE V ENERPOL 2:4 (0:3)
SKŁAD: PACZKOWSKI - WISZNIEWSKI, M.KOSICKI, KAMIL KIEŁB, KACPER KIEŁB, KOLENDA, GAŁEK - KIJANKA, WYCHNOWSKI, KRZEMIŃSKI, BALBIER, FORMELA
Bramki: 1 Wychnowski, 1 Wiszniewski
Mecz z aktualnym Mistrzem drużyną ENERPOLU co by nie mówić i pisać zawsze wzbudza emocje. Jest to nie tylko swego rodzaju konfrontacja, ale również sprawdzenie aktualnego poziomu sportowego i ocena szans. Mecz ten ze względu na dobre stosunki pomiędzy nie tylko zawodnikami i drużynami nie jest z kategorii podwyższonego ryzyka, ale raczej w spokojnej i sportowej atmosferze. Oczywiście nie ma żadnego odpuszczania i lekkiego traktowania przeciwnika. Po prostu tak się nie godzi. Przegraliśmy ten mecz, ale nikt do nikogo nie ma pretensji. Czy mogliśmy uzyskać lepszy rezultat - rezultat, który by Nas satysfakcjonował. Oczywiście , że tak. Kto był na meczu i widział ile sił i energii włożyliśmy w to spotkanie nie musiał się za Nas wstydzić . To , że w chwili obecnej i na tym etapie Enerpol jest lepszy od Nas to nie podlega dyskusji. Ale jest pewien niedosyt, gdyż przebieg spotkania mógł również ułożyć się po Naszej myśli. Na czym opieram taką myśl. Otóż nie tylko na własnym doświadczeniu i na przebiegu spotkania , ale również na sytuacjach , które miały miejsce. Pierwsza połowa to po prostu wysokie prowadzenie Enerpolu 3:0 i jest to fakt niezaprzeczalny. Ale czy mogło być inaczej lub inny wynik. TAK. Ale potrzebna jest koncentracja w każdej chwili i po prostu dozę szczęścia. Nie mieliśmy ani jednego ani drugiego. Szybkie , ale łatwe dwie bramki podcinają Nam skrzydła. Trzecia bramka to istne kuriozum, które może przytrafić się tylko JR. Zawodnik drużyny przeciwnej stoi na linii Naszego pola karnego w samym narożniku tego pola gdzieś około 11 -u metrów i na dodatek tyłem do Naszego bramkarza. Jakąś spadającą piłkę uderza lewą stopą przez swoje lewe ramię a ta nie leci za bramkę, nie leci za poprzeczkę, nie leci obok słupka, nie leci gdzieś w pole tylko za kołnierz bramkarza do pustej bramki. To może tylko przytrafić się Naszej drużynie. Pospuszczane głowy i wielkie wk.........ie. Ale trzeba grać dalej. Gramy dobrze, ale to się nie przekłada na bramki. Może w drugiej połowie? MOŻE. Rozpoczynamy druga połowę i zaraz na początku kolejny babol. Któryś kiwa się na środku Naszego pola, traci piłkę, przewraca się i raczkuje a przeciwnik przeskakuje nad leżącym i ze zwodem do pustej ładuje czwartą bramkę. To naprawdę może załamać całą drużynę, ale w Nas wyzwala tylko złość. Bierzemy się do roboty czego efektem są dwie fajne bramki jak również dwie fantastyczne sytuacje 200% , ale nie potrafimy tego wykorzystać. Nazwisk nie wymienię, gdyż chcę aby Ci zawodnicy jeszcze pograli. Do końcowego gwizdka jeszcze się trochę działo ale już bez bramek. Naprawdę fajne spotkanie - z mojego punktu widzenia niezwykle pożyteczne w kontekście jesiennych meczy. Już na pewno jesteśmy w grupie spadkowej, ale żadnej druzynie nic nie grozi w tym sezonie. Tak więc gramy swobodnie , bez ciśnienia. ENERPOL to już w tej chwili MISTRZ WIOSNY 2020 i należy pogratulować Panom KRZYSZTOFOWI DULIASZOWI i JERZEMU KANI za pracę z tym zespołem i za wysiłek i za zaangażowanie. Gratulacje dość wczesne ale zasłużone.